niedziela, 27 października 2013

093. Czas na kolejna dawke wspomnien....

"Wielu trzyma sie uparcie raz obranej drogi, lecz tylko nieliczni daza konsekwentnie do swego celu."
Friedrich Wilhelm Nietsche

We wrzesniu pojawila sie pierwsza fotorelacja z mojej podrozy do Indii, dzis kolej na nastepna.

Przez chwile zastanawialam sie jaki bedzie przewodni temat tej drugiej czesci i doszlam do wnoisku, ze pokaze ludzi, ktorych spotkalam na swej drodze.
 
Zycie w Leh.
(c)Kataleja

Pierwszy kolaz to garstka wspomnien z Leh (3500 m.n.p.m.). Leh jest miasteczkiem polozonym w polnocnych Indiach, niedaleko Himalajow. Kiedys byla to stolica niezaleznego dawniej ksiestwa Ladakhu, ktorego tereny dzis naleza w wiekszosci do Indii. Niewielka czesc tylko jest na terytorium Chin. Jest to dobre miejsce do zaaklimatyzowania sie, jesli ma sie zamiar wyruszyc dalej. Chalasliwe miasteczko, ale pelne uroku. 

Znaczna czesc mieszkancow to wyznawcy buddyzmu. Sporo jest tu uchodzcow z Tybetu. Mozna tu kupic wiele pamiatek z Tybetu. Leh pasuje mi bardziej klimatem do Nepalu niz to co sobie wyobrazamy pod slowem Indie.


Khardung La - 5602/5359 m.n.p.m
(c)Kataleja

W ramach aklimatyzacji wyruszylismy w strone ponoc najwyzej polozonej przejezdnej przeleczy Khardlung La (5602 m.n.p.m).  Tak podaja miejscowi i dane te mozna zobaczyn na tablicy opisujacej przelecz. Ostatnio jednak skorygowano dane, co by sie zgadzalo z tym co podawal nasz wysokosciomierz, i obecnie zamiast dumnych 5602 m.n.p.m przelecz ma tylko;) 5359 m.n.p.m. Jak na pierwsze dni wysokosc ta byla wystarczajaca, by odczuc skutki choroby wysokosciowej w postaci bolu glowy.

Zanim dotarlismy na przelecz, musielismy poczekac z dobra godzine zanim droga zostala oddana do uzytku. Na zdjeciach mozna zobaczy robotnikow, ktorzy poszerzaja droge. Niesamowite wywarlo to na mnie wrazenie. Przy pomocy dynamitu sa  odrywane kawalki blokow skalnych, by potem za pomoca specjalistycznych narzedzi dokaczyc dziela.

W drodze...
(c)Kataleja

Gdy ruszylismy na szlak, idac w kierunku naszej gory, nocowalismy niedalego pewnej wioski. Na zdjeciu wyglada ona bardzo malowniczo, zwlaszca wtedy, gdy pojawila sie tecza. Ja czulam sie jednak dziwnie w tym miejscu. Poza mala restauracyjka, ktora miescila sie w starym namiocie, jej wlascicielem i paroma ciekawskimi paniami, nie widac bylo nikogo wiecej w wiosce. Wygladalo to wszystko tak jakby mieszkancy oposcili to miejsce. 

Zycie nomadow.
(c)Kataleja

Przeciwienstwem dziwnej wioski, byl oboz nomadow. Tu tetnilo zycie. Dzeci biegaly wokol nas zaciekawione, a my zostalismy zaproszenie do jednego z namiotow na ichniejsza herbatke. Swoja droga wypilam ja przez grzecznosc, gdyz smak jej byl nieco dziwny. Byla to slona ciecz z mlekkiem jaka. Jako ciekawostke podam, iz w tej wiosce kobiety maja po kilu mezow (przewaznie bracia zenia sie z jeda kobieta). Dlaczego tak sie dzieje? Jest to spowodowane tym, iz bardzo malo kobiet sie rodzi.

Wracajac z owej wioski spotkalismy pewnego mnicha, ktory odwiedza okoliczne obozowiska i pomaga najzdolniejszym dziecom w nauce.

Niebawem ukaze sie ostatnia czec wspomnien. tym razem bedzie o gorach i ich pieknie.



3 komentarze:

  1. To musiała być wspaniała przygoda .... ;-) Poznawanie innych kultur,
    zwyczajów no i wspaniałych widoków.
    Pozdrawiam Paweł Zieliński

    www.twojwybortwojaprzyszlosc.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo milo wspominam ta wyprawe. Na dlugo pozostanie mi w pamieci. Nie bylabym jednak soba, gdybym juz nowych podrozy nie planowala:)

      Pozdrawiam.

      Usuń