Od mojego ostatniego postu juz minelo nieco czasu. Nie jest to jednak rownoznaczne z tym, ze nic nie robilam i osiadlam na laurach.
Na poczatku zaczelam od strony graficznej mojego bloga. Pare razy zmienilam layout, by wreszcie powiedziec to jest to co lubie. Chcialam czuc sie dobrze w tym moim wirtualnym kaciku i chtenie tu powracac.
Zastanawialam sie przy okazji nad tym, czy rzeczywiscie chce ten blog prowadzic. W glowie ukladalam sobie liste z za i przeciw, aby w koncu dojsc do przekonania, ze mimo wszytsko moge tylko na tym wszystkim zyskac. Wydaje mi sie, ze deklaracje, ktore wypowiadamy glosno, jakos bardziej mobilizuja do dzialania. Od jakiekos czasu sledze losy blogowej grupy samorozwoju i widze, ze to pomaga w dazeniu do obranych celow. Po jakims czasie zamierzam sie przylaczyc do tej grupy osob, ktore chca cos sensownego zrobic ze swoim zyciem. Wsparcie jest zawsze mile widziane.
Juz od dluzszego czasu zabieram sie za moj angielski. Nauka angielskiego bedzie zatem jednym z wazniejszych punktow, ktore stoja na mojej "TODO"-liscie.
To co do tej pory robilam w tym kierunku to raczej dzialania maskujace. Niby cos robie, ale ciagle krece sie w kolko. Moim najwiekszym problemem jest fakt, ze kiedys juz w miare swobodnie poslugiwalam sie tym jezykiem. Potem jednak z roznych przyczyn stal sie dla mnie wazniejszy niemiecki i skoncentrowalam sie glownie na nim. Teraz widze, iz byl to blad. Jesli wiec ktos chce sie uczyc nowego jezyka, to moim zdaniem powinien nie zapominac o tych jezykach, ktorych sie wczesniej uczyl. Najlepiej uczyc sie ich rownolegle.
Nie bede tu orginala, jesli napisze, ze z nauka jezyka jest jak ze sportem. By osiagnac w sporcie wyniki trenujemy dosyc intensywnie. Z chwila, gdy zaprzestajemy treningow, z predkoscia odwrotnie proporcjonalna do czasu wczesniej wlozonego w treningi, tracimy kondycje. Pewnie, ze mozna znow zaczac treningi i ponownie osiagnac stan, ktory wtedy osiagnelismy, jednakze kosztuje to wbrew pozorom wiecej wysilku niz wtedy, gdy bylismy poczatkujacymi sportowcami. I nie chodzi tu nawet o wysilek fizyczny, ale o psychiczne nastawienie. Widzimy, ile juz potrafilismy i jak szybko udalo nam sie to stracic. Drepczemy po wlasnych sladach, zamiast isc dalej. To moze nieco frustrowac.
Na poczatek wroce wiec do podstaw. Kupilam juz jakis czas temu "Angielski - kurs podstawowy mp3" wydawnictwa Edgard. Podejrzewam, ze tego typu powtorka nie powinna mi zajac zbyt wiele czasu. Ksiazeczka zawiera 12 lekcji. Sadze, ze 3 lekcje na tydzien beda dla mnie w sam raz. Najwazniejsze dla mnie w tym momencie jest zanurzenie sie w angielskim. Pliki wgralam juz na moj odtwaracz mp3. Nie bede miala wymowek, ze nie mam czasu na przerabianie lekcji. Jest tyle mozliwosci. Nawet podczas mycia naczyn mozna sie czegos uczyc. Moje postepy bede notowac w zakladce "Potyczki jezykowe".
Na poczatku zaczelam od strony graficznej mojego bloga. Pare razy zmienilam layout, by wreszcie powiedziec to jest to co lubie. Chcialam czuc sie dobrze w tym moim wirtualnym kaciku i chtenie tu powracac.
Zastanawialam sie przy okazji nad tym, czy rzeczywiscie chce ten blog prowadzic. W glowie ukladalam sobie liste z za i przeciw, aby w koncu dojsc do przekonania, ze mimo wszytsko moge tylko na tym wszystkim zyskac. Wydaje mi sie, ze deklaracje, ktore wypowiadamy glosno, jakos bardziej mobilizuja do dzialania. Od jakiekos czasu sledze losy blogowej grupy samorozwoju i widze, ze to pomaga w dazeniu do obranych celow. Po jakims czasie zamierzam sie przylaczyc do tej grupy osob, ktore chca cos sensownego zrobic ze swoim zyciem. Wsparcie jest zawsze mile widziane.
Juz od dluzszego czasu zabieram sie za moj angielski. Nauka angielskiego bedzie zatem jednym z wazniejszych punktow, ktore stoja na mojej "TODO"-liscie.
To co do tej pory robilam w tym kierunku to raczej dzialania maskujace. Niby cos robie, ale ciagle krece sie w kolko. Moim najwiekszym problemem jest fakt, ze kiedys juz w miare swobodnie poslugiwalam sie tym jezykiem. Potem jednak z roznych przyczyn stal sie dla mnie wazniejszy niemiecki i skoncentrowalam sie glownie na nim. Teraz widze, iz byl to blad. Jesli wiec ktos chce sie uczyc nowego jezyka, to moim zdaniem powinien nie zapominac o tych jezykach, ktorych sie wczesniej uczyl. Najlepiej uczyc sie ich rownolegle.
Nie bede tu orginala, jesli napisze, ze z nauka jezyka jest jak ze sportem. By osiagnac w sporcie wyniki trenujemy dosyc intensywnie. Z chwila, gdy zaprzestajemy treningow, z predkoscia odwrotnie proporcjonalna do czasu wczesniej wlozonego w treningi, tracimy kondycje. Pewnie, ze mozna znow zaczac treningi i ponownie osiagnac stan, ktory wtedy osiagnelismy, jednakze kosztuje to wbrew pozorom wiecej wysilku niz wtedy, gdy bylismy poczatkujacymi sportowcami. I nie chodzi tu nawet o wysilek fizyczny, ale o psychiczne nastawienie. Widzimy, ile juz potrafilismy i jak szybko udalo nam sie to stracic. Drepczemy po wlasnych sladach, zamiast isc dalej. To moze nieco frustrowac.
Na poczatek wroce wiec do podstaw. Kupilam juz jakis czas temu "Angielski - kurs podstawowy mp3" wydawnictwa Edgard. Podejrzewam, ze tego typu powtorka nie powinna mi zajac zbyt wiele czasu. Ksiazeczka zawiera 12 lekcji. Sadze, ze 3 lekcje na tydzien beda dla mnie w sam raz. Najwazniejsze dla mnie w tym momencie jest zanurzenie sie w angielskim. Pliki wgralam juz na moj odtwaracz mp3. Nie bede miala wymowek, ze nie mam czasu na przerabianie lekcji. Jest tyle mozliwosci. Nawet podczas mycia naczyn mozna sie czegos uczyc. Moje postepy bede notowac w zakladce "Potyczki jezykowe".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz