Zalozylam sobie, iz w ubieglym tygodniu, przerobie pierwsze 3 lekcje kursu wydawnictwa Edgard. Wynik zbytnio mnie nie zadawala. Dwie lekcje przerobione, trzecia odsluchana. Lekcje trzecia przenosze wiec na ten tydzien.
Nie podoba mi sie to zbytnio. Nie chodzi mi tu o to, iz nie dam sobie rady. Jak juz wspominalam kurs jest dla mnie prosty. Nie ucze sie tutaj niczego nowego. Glownym celem, czy tez zalozeniem, bylo wyrobic sobie nawyk codziennej pracy i powoli odkurzyc sobie angielski. A tak po pierwszym tygodniu juz mam ciagnacy sie "ogon" w postaci trzeciej lekcji.
Nie bede wiec szukala dla siebie wymowek, gdyz te zawsze mozna znalezc. Trzeba zaczac dzialac. Po glowie krazy mi mysl, by wyznaczyc sobie konkretny cel, by moc sprawdzic swoje umiejetnosci. Mysle od dluzszego czasu nad FCE. Na to daje sobie rok. Aby zdac ten egzamin nalezy rozwijac wszystkie umiejetnosci jezykowe: pisanie, rozumienie ze sluchu, mowienie, czytanie. Czyli sa tutaj wszytkie aspekty jezykowe, ktore chce rozwijac.
Zadanie na ten tydzien:
zobaczyc w jakich terminach mozna zdawac ten egzamin (wiosna/lato 2013), oraz dokladnie sie dowiedziec jaki zakres materialu jest wymagany.
Dodatkowo zrobie przeglad moich pomocy naukowych. Tez tak macie, iz wchodzac do ksiegarni widzicie kolejna, cudowna ksiazke, ktora Wam pomoze szybko i bezbolesnie opanowac tajniki jakiegos jezyka, poznac jakas dziedzine wiedzy? Mnie sie to zdarza. Na polce pietrza sie stosy ksiazek, ktore lekko pokrywa kurz, a w glowie jak bylo tak jest i od czasu do czasu wyrzuty sumienia daja znac o sobie. Czas to ukrocic. Od dzis zakaz kupowania ksiazek, az do odwolania. Bedzie to bolesne, ale musze nauczyc sie korzystac z tego co mam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz