piątek, 30 sierpnia 2013

085. Po malej przerwie...

„Nie obawiaj się dawać z siebie wszystkiego, przy zajmowaniu się drobnymi z pozoru sprawami. Za każdym razem, kiedy się z jedną z nich uporasz, wzmocnisz się.”
Dale Carnegie

Juz nieco czasu minelo od mojego ostatniego wpisu, a bylo to wszystko spowodowane moim urlopem, ktory niezwykle milo wspominam. Tak wiec czas na znak zycia ode mnie.

3 tygodni z himalajskimi widokami zrobily swoje. W tym roku wybralam sie do Indii, a dokladnie w rejony Ladahku, gdzie niemalze przez 3 tygodnie tuptalam dzielnie po trekingowych sciezkach. Byly to Indie nietypowe, bo w tych okolicach jest duzo uchodzcow z Tybetu. Ma to duzy wplyw na kulture w tym rejonie.

W Dehli bylam natomiast krotko i szczerze powiedziawszy mam mieszane uczucia i to z przewaga tych negatywnych. Przed wyjazdem, by sie mentalnie przygotowac na wyjazd przeczytalam ksiazke "Lalki w ogniu", Pauliny Wilk. I taki obraz Indii zobaczylam w Dehli: mieszanine bogactwa, skrajnej nedzy. Widzac to wszystko uswiadamiam sobie jakie szczescie mnie spotkalo, ze nie musze sie martwic, by przezyc nastepny dzien.

Zastanawiam sie czy Was nie zabrac w te podroz i w kolejnych wpisach zrobic mala fotorelacje z moich "czynow bohaterskich".  Pobilam swoj rekord i udalo mi sie wtuptac na wysokosc 6200 metrow nad poziomem morza:) Jestem z tego bardzo dumna. Poza tym:
Lecialam samolotem z Dalai Lama o czym dowiedzialam sie po fakcie. Utknelam w Leh nie mogac wyleciec z tamtad samolotem. Technika, technika, ale sila natury jest silniejsza. Dzieki temu wrocilam dwa dni pozniej do domu. Poznalam wspanialych ludzi, widzialam oboz nomadow...

Indie, Leh....
(c)Kataleja

A od niedzieli zabieram sie swiadomie za swoja samorealizacje:) Podziele sie planami i swoimi przemysleniami. Fotke lipcowa i sierpniowa wstawie niebawem, by w ten sposob zamknac projekt 365 dni. Pojawi sie tez zdjecie mego drzewa. Tu musze sie spieszyc, by jesien mnie nie zastala.

Zatem do wystukania niebawem.

Kataleja