niedziela, 30 marca 2014

103. Kwiecien plecien - kwietniowa przeplatanka jezykowa

"Nie ma martwych jezyków, sa tylko uspione umysly."
Carlos Ruiz Zafón

Jestem w trakcie planowania zadan na kolejny kwartal (o tym w osobnym wpisie) i zastanawialam sie miedzy innymi co zrobic, by jezykami sie nieco "pobawic", gdy natknelam sie na 30 days language challange na blogu Anorexic.Candy. Jak dla mnie strzal w dziesiatke i mam zamiar sie przylaczyc. W prawdzie start dopiero 1 kwietnia, ale w ramach rozgrzewki i sprawdzenia na sobie jak to bedzie u mnie funkcjonowalo zaczynam juz dzisiaj.

30 days language challange.
(c)Kataleja

Dla siebie wybieram wariant pierwszy tzn. kazdego dnia bede cos robic zwiazanego z jezykami.  Na celwoniku beda trzy jezyki: angielski, niemiecki i hiszpanski. Nie raz zastanawialam sie, czy nie skupic sie tylko na jednym jezyku (moje rozterki pojawiaja sie od czasu do czasu w notkach jezykowych), ale chyba nie potrafie byc monotematyczna;)

Glowny nacisk klade na angielski. Tu mam zamiar na zmiane korzystac z dwoch ksiazek: "Englisch mit System" J.Stevens i ""Instant English", J.P. Sloan. Ponadto bede sluchac "6 minuts English" BBC oraz czytac teksty na news in levels.

Niemiecki to srodowy tandem plus  "Das Oberstufenbuch. Deutsch als Fremdsprache", A.Buscha, G. Linthout i gramatyka Bezy: powtorka czasow i szyk zdania. Mam wykupiony miesiac na eTutor to bede min. 15 minut dziennie tam zagladac.

Hiszpanski to ciag dalszych moich 5-minutowek, ktore sie swietnie sprawdzaja plus tandem raz w tygodniu.

A zeby udokumetowac swoje postepy, bede korzystac z metody kratkowej i kazdy jezyk otrzyma po 30 kratek.

30 days language challange w kratke:)
(c)Kataleja

Zparaszam do wspolnej zabawy:) Obudzmy  na wiosne uspione umysly.

wtorek, 25 marca 2014

102. New York - miasto ktore nigdy nie zasypia

"Jezeli jestes chciwy zycia to Nowy Jork jest wlasnie o tym. Jesli kazdego dnia chcesz wyrwac dla siebie jak najwiecej- to wlasnie w tym miescie powinienes byc."
Pam Nelson

Jesli mam byc szczera to sama nie wiem, kiedy dokladnie narodzilo sie marzenie, by kiedys stanac pod najwiekszym drapaczem chmur w Nowym Yorku i poczuc sie jak mrowka.

Chyba w kazdym z nas sa jakies miejsca na swiecie, ktore chcielibysmy zobaczyc, chwile tam pobyc i poprostu cieszyc sie z tego "tu i teraz".

Statua wolnoscia w zamieci snieznej.
(c)Kataleja

Bilet do miasta marzen kupiony zostal juz w we wrzesniu ubieglego roku i potem odliczalam juz dni do wylotu. Pamietam z jakim niedowierzaniem patrzylam na wiadomosci styczniowe, kiedy podawano informacje o strasznych falach mrozu, ktore nawiedzily miasto i jego okolice. Samoloty nie lataly, a ja z przerazeniem patrzylam na to i myslalam o tym, czy bedzie mi dane postawic tam swoja noge. Sama pamietam jak podczas ostatniej wyprawy zostalam uwieziona w miasteczku spowodu zlej pogody i odwolanych lotow.

Widok z Empire State Building, nowojorska ulica, Brodway
 i okolice najbardziej znanej nowojorskiej slizgawki.
(c)Kataleja

Mrozy byly jednak coraz mniejsze, a moja radosc z wyjazdu proporcjonalnie coraz wieksza. I wreszcie stalo sie to o czym tak marzylam.

Przywitalo mnie rozswietlone miasto. Krotko po przybyciu do hotelu udalismy sie na mini przechadzke w okolice Brodway'u. To co zapomietalam z pierwszego wieczoru to rozswietlone ulice i wszchechobecna kolorowa reklame.

5th Avenue, znow Brodway i Rockefeller Center (259 metrow).
(c)Kataleja

Kolejne dni to przechadzki po miescie z zadarta glowa i podziwianie tych "moich" drapaczy chmur. Zrobilo to na mnie niesamowite wrazenie. Nie moglam sie wrecz nacieszyc ich widokiem. Wreszcie poczulam sie jak mrowka. Mysl o tym, ze niektore budynki powstaly na poczatku ubieglego stulecia, umacnialy moja wiare, ze jesli sie czegos naprawde chce to sie to osiagnie.

Cudowny byl widok z Empire State Building na miasto noca. To bylo w walentynkowy wieczor i z tej okazji podswietlono ostatnie pietra na rozowo. W prawdzie mrozow tak strasznych, jak kilka tygodni temu, nie bylo podczas naszego pobytu, ale niemalze kazdego dnia towarzyszyl nam snieg. Mialo to swe plusy, gdyz normalnie kolejka, by spojrzec z gory na miasto z tego wiezowca jest zazwyczaj bardzo dluga. My stalismy zaledwie jakies 20 minut i chyba z trzy ostatnie pietra przeszlismy na piechotke, bo jedna z wind sie popsula, a nam nie chcialo sie czekac. W walentyki sluzy to miejsce do wyznania milosci. Widzialam jedna szczesliwa pania, ktora w tym dniu dostala od swego ukochanego pierscionek zareczynowy.

Warto sobie nieco czasu zostawic na zwiedzanie muzeow. Mozna tam spedzic niemalze caly dzien i ciagle nie miec dosyc.

Miasto noca, most i w drodze do Central Park.
(c)Kataleja

Na pewno powroce tu kiedys. Miasto, ktore nigdy nie spi skradlo moje serce.  Podczas zwiedzania, wychodze z zalozenia, ze lepiej zobaczyc mniej i przezyc wszystko bardziej intensywnie, niz byc niczym "japonski turysta".

Ostatnio dostalam dobrze zapowiadajaca sie ksiazke "Nowy Jork. Od Mannahatty do Ground Zero" Magdaleny Rittenhouse. Zapowiada sie ciekawie. Polecam. A dla tych, ktorzy maja malo opowiesci to polecam relacje z wyprawy autorki bloga miasta ksiazek "Impresje nowojosrkie ".

P.S.
Warto obudzic sie wczesnie rano w niedzielny poranek i przespacerowac sie po pustych ulicah. Moze to miasto nie spi noca, ale w niedzielny, mrozny poranek smacznie sobie pochrapuje. Ja sie czulam tak, jakby miasto na ta jedna chwile nalezalo tylko do mnie...

NY w kolejnej odslonie i powrot do domu...
(c)Kataleja

niedziela, 23 marca 2014

101. Nominowana przez Marte:) Liebster Blog Awards plus pytanie do czytelnikow.

Pare dni temu zostalam nominowana przez Martedo Liebster Blog Awards.

O co w tym chodzi?

"Nominacja do Liebster Blog Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za "dobrze wykonaną robotę". Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody, należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował."



A ze ostatnio jakos malo aktywna jestem na blogu, pomyslalam sobie, ze milo bedzie przypomniec innym o sobie odpowiadajac na pytania od Marty.

1. Jaką książkę polecasz? (pomijam horrory, fantastykę, historyczne i biograficzne) - książka do której chętnie byś wrócił/-a (może być rozwój osobisty, kryminały itd... :))

Od jakiegos czasu udalo mi sie wrocic do ksiazek i umilac sobie zycie czytajac rozne lektury. ostatnio zaczytuje sie w ksiazkach Stiega Larrsona. W Polsce mozna je spotkac pod wspolna nazwa Millenium.

A ksiazke, ktora bym polecila w ramach samorozwoju to "7 nawykow skutecznego dzialania", S.R.Covey.

2. Jak wygląda Twoje planowanie? (planujesz miesiąc, tydzień, dzień? Masz swoje gotowe wzory do plannera czy korzystasz tylko z kalendarza? A może jakieś aplikacje w telefonie?) - Jeśli pisałeś/-łaś o tym w swoim blogu chętnie widziane będą linki do postów, żeby się nie powtarzać :)

Chyba ciagle jestem na etapie poszukiwania i dopasowywania czyis pomyslow do siebie. Motywujaco dziala na mnie system w kratke, o ktorym pisalam na swoim blogu. 

To co na mnie ostatnio dziala to notes, w ktorym notuje sobie plany na kolejny miesiac. Chyba to sie sprawdza u mnie ostatnio najlepiej.

Ostatnio chodzi mi po glowie pomysl z zeszytem motywacyjnym. Nawet odpowiedni zeszyt lezy kolo mnie i czeka na zapisanie w nim moich planow: tych blizszych i dalszych. Sadze nawet, ze za jakis czas pojawi sie o nim notka u mnie.

3. Twój sposób na prokrastynację?

 system w kratke :) ale cazsem dopada mnie len.

4. Dlaczego rozwój osobisty?

Chyba jak kazdy wczesniej czy pozniej chce swiadomie przezyc swoje zycie i czerpac z niego pelnymi garsciami. Nie chce przemknac przez zycie, by potem zalowac, ze tyle rzeczy nawet nie chialam sprobowac.

5. Wydarzenie, książka albo film? - coś co zmieniło Twoje lub wpłynęło na Twoje  życie / sposób myślenia na jakiś temat.

hmm.... trudne ptyanie, na ktore nie jestem wstanie odpowiedziec jednym zdaniem. Chyba koncowka ostatniego roku i choroba mego taty uswiadomila mi, ze nie mozna odkladac planow na pozniej.

 6. Od czego jesteś uzależniony/ -a?

Chyba od mojego telefonu;) sluzy mi pomoca, wspiera w samorozwoju, ale czasem odciaga od rzeczy istotnych.

7. Twój sposób na relaks?

Kapiel, dobra ksiazka, pyszna herbata z cytryna lub bieganie.

8. Twój najlepszy post wg. Ciebie. (poprosiłabym o link :))

Sadzac po rankingach powiedzialabym, ze 013. Moj sposob na motywacje czyli zycie w kratke. Ale post, ktory uswiadomil mi, ze jesli sie czegos chce to mozna to osiagnac to notka podsumuwujaca wyzwanie 365 dni.

9. Co lub kto Cię inspiruje w pisaniu bloga?

Chyba BGS i chec zrobienie czegos w swoim zyciu. Ostatnio mysle o tym, by byc bardziej aktywna na blogu, bo patrzac po ilosci notek w tym roku to raczej cieniutko to wyglada.

10.  Czego słuchasz kiedy jedziesz w dalszą trasę?

Uwielbiam trojke. Nie zawsze moge ja jednak sluchac(zasieg).

11. Złota Myśl, cytat, dewiza którą się kierujesz?

Ostatnio "Carpe diem".

... i to by bylo na tyle:)

Nie bede nikogo nominowac, bo przewaznie blogi, ktory bym nominowala sa juz nominowane. Dziekuje jednak Marcie za nominacje. Milo wiedziec, ze ktos nas podczytuje.

W zwiazku z nominacja mam pytanie do moich czytelnikow. Co Wam sie u mnie na blogu podoba? Jakie tematy lubicie najbardziej i co chcielibyscie u mnie przeczytac.

Udanego startu w nowy tydzien,
Kataleja


niedziela, 2 marca 2014

100. Krok do tylu, by znow isc na przod...

„Jeśli spędzasz zbyt wiele czasu myśląc o czymś, nigdy tego nie dokonasz”
Bruce Lee

Jak to z lutym zwykle bywa, nim sie z nim zaprzyjaznic zdazymy, ladujemy niespodziewanie w marcu ze zdumiona mina i pytaniem "to juz"?

Dziwny to byl dla mnie miesiac. Pelen wzlotow, lotow i upadkow.

Zaczne od tych przyjemnych rzeczy:) Spelnilam swoje marzenie, by poczuc sie jak mrowka. Jak mi sie to udalo? Stanelam pod najwyzszym drapaczem chmur w Nowym Jorku i spojrzalam do gory. Jestem zachwycona tym miastem, a zwlaszcza architektura. Ciagle na wspomnienie tych paru dni usmiecham sie do siebie. Jednym z planow marcowych jest krotka relacja z miasta, ktore nigdy nie zasypia.

Nie boj sie siegac po swe marzenia.
(c)Kataleja

 5-minutowka okazala sie sukcesem. Czesto slyszy sie o metodzie malych krokow i nieraz w mniejszym lub wiekszym stopniu probuje ja wcielac zycie, ale za kazdym razem zaskakuje mnie to, jak takie male kroczki potrafia nas szybko do celu przyblizyc.

Jak tam wiec moj hiszpanski? Poza krotka przerwa, gdy raczylam sie urokami Nowego Jorku, praktycznie zawsze udalo mi sie wygospodarowac owe 5 minut. Czasem z tych 5 minut robilo sie 10 czy 15. Sprawdza sie stare porzekadlo, ze najtrudniej jest zaczac. W lutym udalo mi sie 6% z Super Memo przerobic, dotrzec do rozdzialu 4 ksiazki "Jezyk hiszpanski, 20 minut kazdego dnia" i spotkalam sie 2 razy z kolezanka hiszpanka, by nieco z nia pomowic. W miesiacu marcu bede dalej kontynuowac moje 5-minutowki. Moj kolega z pracy tez chwali sobie ta metode.

A w nawiazaniu do tytulu tego postu. Okazalo sie, ze nieco sie mi zawodowo namieszalo. Mam uczucie, ze zrobilam krok do tylu. Przemyslalam sobie to wszystko przez ten weekend i doszlam do wniosku, ze trzeba zakasac rekawy i bardziej intensywnie zabrac sie za poszerzanie swojej wiedzy. Tak jak w dzisiejszym cytacie: samym mysleniem nic nie zdzialam. Planu juz w glowie jest, teraz tylko dzialac....

CDN....

P.S.
Dzis maly jubileusz. 100 post!