wtorek, 29 maja 2012

003. Podsumowanie pierwszego tygodnia

Zalozylam sobie, iz w ubieglym tygodniu, przerobie pierwsze 3 lekcje kursu wydawnictwa Edgard. Wynik zbytnio mnie nie zadawala. Dwie lekcje przerobione, trzecia odsluchana. Lekcje trzecia przenosze wiec na ten tydzien.

Nie podoba mi sie to zbytnio. Nie chodzi mi tu o to, iz nie dam sobie rady. Jak juz wspominalam kurs jest dla mnie prosty. Nie ucze sie tutaj niczego nowego. Glownym celem, czy tez zalozeniem, bylo wyrobic sobie nawyk codziennej pracy i powoli odkurzyc sobie angielski. A tak po pierwszym tygodniu juz mam ciagnacy sie "ogon" w postaci trzeciej lekcji.

Nie bede wiec szukala dla siebie wymowek, gdyz te zawsze mozna znalezc. Trzeba zaczac dzialac. Po glowie krazy mi mysl, by wyznaczyc sobie konkretny cel, by moc sprawdzic swoje umiejetnosci. Mysle od dluzszego czasu nad FCE. Na to daje sobie rok. Aby zdac ten egzamin nalezy rozwijac wszystkie umiejetnosci jezykowe: pisanie, rozumienie ze sluchu, mowienie, czytanie. Czyli sa tutaj wszytkie aspekty jezykowe, ktore chce rozwijac.

Zadanie na ten tydzien:
zobaczyc w jakich terminach mozna zdawac ten egzamin (wiosna/lato 2013), oraz dokladnie sie dowiedziec jaki zakres materialu jest wymagany.

Dodatkowo zrobie przeglad moich pomocy naukowych. Tez tak macie, iz wchodzac do ksiegarni widzicie kolejna, cudowna ksiazke, ktora Wam pomoze szybko i bezbolesnie opanowac tajniki jakiegos jezyka, poznac jakas dziedzine wiedzy? Mnie sie to zdarza. Na polce pietrza sie stosy ksiazek, ktore lekko pokrywa kurz, a w glowie jak bylo tak jest i od czasu do czasu wyrzuty sumienia daja znac o sobie. Czas to ukrocic. Od dzis zakaz kupowania ksiazek, az do odwolania. Bedzie to bolesne, ale musze nauczyc sie korzystac z tego co mam. 

niedziela, 20 maja 2012

002. Niedzielne przemyslenia...

Od mojego ostatniego postu juz minelo nieco czasu. Nie jest to jednak rownoznaczne z tym, ze nic nie robilam i osiadlam na laurach.

Na poczatku zaczelam od strony graficznej mojego bloga. Pare razy zmienilam layout, by wreszcie powiedziec to jest to co lubie. Chcialam czuc sie dobrze w tym moim wirtualnym kaciku i chtenie tu powracac.

Zastanawialam sie przy okazji nad tym, czy rzeczywiscie chce ten blog prowadzic. W glowie ukladalam sobie liste z za i przeciw, aby w koncu dojsc do przekonania, ze mimo wszytsko moge tylko na tym wszystkim zyskac. Wydaje mi sie, ze deklaracje, ktore wypowiadamy glosno, jakos bardziej mobilizuja do dzialania. Od jakiekos czasu sledze losy blogowej grupy samorozwoju i widze, ze to pomaga w dazeniu do obranych celow. Po jakims czasie zamierzam sie przylaczyc do tej grupy osob, ktore chca cos sensownego zrobic ze swoim zyciem. Wsparcie jest zawsze mile widziane.

Juz od dluzszego czasu zabieram sie za moj angielski. Nauka angielskiego bedzie zatem jednym z wazniejszych punktow, ktore stoja na mojej "TODO"-liscie.

To co do tej pory robilam w tym kierunku to raczej dzialania maskujace. Niby cos robie, ale ciagle krece sie w kolko. Moim najwiekszym problemem jest fakt, ze kiedys juz w miare swobodnie poslugiwalam sie tym jezykiem. Potem jednak z roznych przyczyn stal sie dla mnie wazniejszy niemiecki i skoncentrowalam sie glownie na nim. Teraz widze, iz byl to blad. Jesli wiec ktos chce sie uczyc nowego jezyka, to moim zdaniem powinien nie zapominac o tych jezykach, ktorych sie wczesniej uczyl. Najlepiej uczyc sie ich rownolegle.

Nie bede tu orginala, jesli napisze, ze z nauka jezyka jest jak ze sportem. By osiagnac w sporcie wyniki trenujemy dosyc intensywnie. Z chwila, gdy zaprzestajemy treningow, z predkoscia odwrotnie proporcjonalna do czasu wczesniej wlozonego w treningi, tracimy kondycje. Pewnie, ze mozna znow zaczac treningi i ponownie osiagnac stan, ktory wtedy osiagnelismy, jednakze kosztuje to wbrew pozorom wiecej wysilku niz wtedy, gdy bylismy poczatkujacymi sportowcami. I nie chodzi tu nawet o wysilek fizyczny, ale o psychiczne nastawienie. Widzimy, ile juz potrafilismy i jak szybko udalo nam sie to stracic. Drepczemy po wlasnych sladach, zamiast isc dalej. To moze nieco frustrowac.

Na poczatek wroce wiec do podstaw. Kupilam juz jakis czas temu "Angielski - kurs podstawowy mp3" wydawnictwa Edgard. Podejrzewam, ze tego typu powtorka nie powinna mi zajac zbyt wiele czasu. Ksiazeczka zawiera 12 lekcji. Sadze, ze 3 lekcje na tydzien beda dla mnie w sam raz.  Najwazniejsze dla mnie w tym momencie jest zanurzenie sie w angielskim. Pliki wgralam juz na moj odtwaracz mp3. Nie bede miala wymowek, ze nie mam czasu na przerabianie lekcji. Jest tyle mozliwosci. Nawet podczas mycia naczyn mozna sie czegos uczyc. Moje postepy bede notowac w zakladce "Potyczki jezykowe".    

niedziela, 6 maja 2012

001. Czas na zmiany

»Es ist nicht zu wenig Zeit, die wir haben, sondern es ist zu viel Zeit, die wir nicht nutzen.«
– Lucius Annaeus Seneca

W wolnym tlumaczeniu:

»To nie prawda, ze mamy za malo czasu, lecz za duzo, ktorego nie wykoryzstujemy w pelni.«
– Lucius Annaeus Seneca

Witam!
Juz od poczatku tego roku staram sie nieco swoje zycie posortowac i zmobilizowac sie do dzialania. Mam nadzieje, ze ten blog mnie do tego zdopinguje i dzieki niemu bede mogla wpelni wykorzystac moj czas.